sobota, 13 grudnia 2014

Idą święta.

Acha, zaczyna się. Czuję, jak dopada mnie przedświąteczna panika. Znacie to? 
Spoglądam na tę moją zawaloną kuchnię (zawalona przedświątecznie, materiałami do produkcji i pakowania upominków), na chaos szerzący się w całym domu i tłumaczę sobie: czy posprzątam, czy nie, święta i tak się odbędą. I nim się człowiek obejrzy, będzie po nich. Niemniej jednak, zjeżdża się z daleka rodzina i człowiek chciałby ludzi po ludzku ugościć. Póki co, robią się dla nich prezenty. Kilka już nawet gotowych, (jeśli się uda, wrzucę później zdjęcia, żeby się pochwalić). I mimo, że nie lubię tych świąt, (wierzcie, czy nie, ale chciałabym na nowo nauczyć się beztrosko, po dziecięcemu nimi cieszyć), radość sprawia mi robienie prezentów (otrzymywanie również, a jakże), wkładam w to mnóstwo serca i zaangażowania. Lubię patrzeć na radość obdarowanych osób. Tylko nie wiem, jak to się dzieje, że co roku czasu na przygotowanie wszystkiego jest coraz mniej? 

A propos.... Miało nie być kulinarnie, ale... kisi się barszczyk. Pycha! A za 11 dni dnia zacznie przybywać!
Może jednak te święta nie są takie złe? ;)

1 komentarz:

  1. Ah Agus..wydaje mi sie że w dzisiejszych czasach ta przeswiateczna gonitwa to już taka "tradycja".. jak byliśmy dziećmi to najważniejsze bylo to żeby dostać prezent i żeby byla choinka i ciastka.. teraz same musimy o to wszystko zadbac, ale wydaje mi sie że mimo iż roboty jest masa to efekt koncowy zawsze przynosi zadowolenie i uśmiech na twarzy. ;) pokaz koniecznie zdjecia twoich cudów.

    OdpowiedzUsuń