A jednak, jak co roku, obsesja przedświątecznego sprzątania i mnie dopadła ;) Jest przecież o wiele przyjemniej, gdy zetrze się kurz, a w pokojach pachnie świeżością. Nie oznacza to bynajmniej, że odkopałam stół kuchenny, do niego jeszcze nie dotarłam. Odkryłam natomiast miejsce, w którym zamieszkały mole, a którego od dłuższego czasu nie mogłam znaleźć. Otóż upodobały sobie suszone grzybki ;) Jakie szczęście, że zachomikowałam ich jeszcze trochę (grzybków, nie moli!) w słoju na lodówce, będzie z czego zrobić farsz do uszek, będzie też grzybek do świątecznej kapustki z grochem.
Tymczasem zakwas na barszczyk zdążył nabrać mocy urzędowej, i dziś lub jutro zleję go do butelek.
Przyszedł też czas na ostateczne rozprawienie się z podarunkami, w końcu i stół kuchenny przydałoby się wygrzebać na powierzchnię.
Dziś zaprezentować mogę dwie rzeczy:
ozdoby choinkowe, które dziś prawdopodobnie zawisną tam, gdzie powinny, zamiast zajmować miejsce na parapecie:
szkatułka w kolorach lawendowego zmierzchu zrobiona na specjalne zamówienie kuzynki męża:
No. To teraz spokojnie mogę wrócić do sprzątania!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz