poniedziałek, 9 lutego 2015

Odeszłaś, Mamo

Dziś jest inaczej, niż zwykle. Piszę z pustego, cichego, zimnego domu, osieroconego przez moją Mamę. To trudny dla mnie czas. Odeszła za szybko. Nagle, choć przecież spodziewałam się tego odejścia. Choroba przysporzyła jej cierpień i odbierała nam ją po kawałku. Teraz przyszedł czas zmierzenia się z tym, co po niej pozostało. Jest tego sporo, zawsze zdumieniem napełniało mnie chomicze usposobienie mojej Mamy, zapewne wynikające z faktu, że niejednokrotnie doświadczała braku. Znajduję masę różnych rzeczy, mniej lub bardziej przydatnych. Niektóre bardzo przypominają mi Mamę, widzę ją w tym czy w innym ubraniu,zaś niektóre są zupełnie bezosobowe, czy raczej - bezpańskie. Żadne z nich nie ma jej zapachu :( Nie słyszę też dźwięków brzmiących jak Mama. Jej głosu, nerwowego zapalania zapalniczki, kaszlu (który przyprawiał mnie za każdym razem o zawał), telewizora, który grał bezmyślnie na okrągło (a który przyciągał mnie zawsze jak magnes, pewnie dlatego, że w domu nie używam tego śmiesznego pudełka), radia, które brzęczało, czasem równocześnie z telewizorem. Nie czuję też zapachów gotowanego przez nią wyśmienitego jedzenia. Tak to jest. Rzeczy stają się strasznie samotne i opuszczone, gdy właściciel od nich odchodzi, gdy je porzuca.
Tak więc. Marznę w tym domu, domu szczęśliwego dzieciństwa, nieco mniej szczęśliwej, licealnej młodości, i (nie)zupełnie parszywych lat dorosłości (parszywych, bo świadomych, a nie parszywych, bo jednak starałam się wychwytywać te jaśniejsze momenty, zawsze, wbrew rozsądkowi wierząc, że jeszcze będzie przepięknie, a przynajmniej normalnie...).

W czasie grzebania  w tych wszystkich rupieciach natknęłam się na kolczyki, które nie tak dawno zrobiłam dla Mamy w technice haftu sutaszowego. Znalazłam je w pudełku na biżuterię (też zrobionym przeze mnie, kiedyś na święta), w najpiękniejszym, aksamitnym pudełeczku. Zobaczcie, to jest kawałek mojej miłości do mojej Mamci...









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz